Słowo „demokratyzacja” kojarzy nam się bardzo politycznie – nieco inaczej niż w świecie anglosaskim. Tam bowiem o demokratyzacji mówimy również wtedy, gdy jakaś technologia lub narzędzie staje się osiągalne dla większej liczby ludzi lub firm. W ostatnim czasie błyskawiczny dostęp do wielkich repozytoriów danych cyfrowych stał się właściwie normą. A to oznacza ponowne zrównanie małych i dużych firm w dostępie do informacji. To nowa era, zwana niekiedy erą Big Data.
To wszystko oznacza jednak, że zmieniła się również na korzyść mniejszych firm osiągalność narzędzi Business Intelligence. Chodzi tu w uproszczeniu o umożliwienie różnym podmiotom wykorzystywania danych do poprawy procesów decyzyjnych. Oczywiście, BI nie jest niczym nowym. Koncepcja pojawiła się około 1996 roku, kiedy to w raporcie Gartner Group zamieszczono po raz pierwszy określenie „demokracji informacyjnej”. Mimo to, przez wiele lat mniejsze firmy były w zasadzie pozbawione dostępu do tej technologii ze względu na koszty i ograniczone zasoby.
Ale nagle wszystko stało się prostsze. Dziś BI jest w zasięgu nawet tych firm, których wcześniej nie było stać na kosztowne inwestycje w IT. Dziś już nie są potrzebne wielkie hurtownie danych (jakże modne dziesięć lat temu), kiedy mamy… chmury i coraz tańsze aplikacje.
Nadal jednak ważna jest sama jakość danych. Istotne znaczenie – być może jeszcze bardziej, niż kiedyś – ma zatem wiedza na temat pozyskiwania i analizowania informacji.